jesien_na_rowerze_w_dolinie_wislyźródło: Regional Geographic

Rower przygotowany. Trochę jedzenia, aparat, parę narzędzi na wszelki wypadek spakowane. Jutro mogę ruszać na blisko 70-kilometrową trasę po Dolinie Dolnej Wisły. Akurat na poniedziałek nie zapowiadają deszczu. Ma być trochę mgły. Jest połowa listopada.

Sezon? Jaki sezon?!

Jak to możliwe, że ktoś w ogóle myśli o rowerze w listopadzie? Przecież jest już po sezonie! Żeby znaleźć odpowiedź na to pytanie trzeba zastanowić się czym jest sezon i dlaczego większość uważa, że kończy się wraz z kalendarzowym latem. Sezon to czas kiedy istnieją warunki atmosferyczne umożliwiające uprawianie danej dyscypliny sportu. A więc co takiego staje się z końcem września, że nasze poczciwe jednoślady muszą przynajmniej na pół roku wylądować w piwnicach, garażach i na strychach? Odpowiedź jest dla wielu jasna: robi się coraz zimniej, ciemniej, wietrzniej i bardziej deszczowo. Jednak są tacy, którzy uważają, że to nie są wystarczające powody żeby siedzieć w domu, pozbywać się wypracowanej przez „sezon” formy czy po prostu zrezygnować z przyjemności jaką daje przebywanie w terenie i jazda. Myślę, że to oni mają rację. Wystarczy odrobina silnej woli i okazuje się, że wszystkie niedogodności można łatwo pokonać i pozostanie tylko cieszyć się jazdą, nie mniej niż w maju czy sierpniu.

Jak się ubrać?

Rzeczywiście robi się zimno. Natomiast trzeba pamiętać, że wysiłek jakim jest jazda na rowerze powoduje wytwarzanie dużej ilości ciepła. Już po paru minutach pedałowania robi się bardzo ciepło, czasem nawet za bardzo. Przy temperaturach rzędu kilku stopni powyżej zera wystarczy lekkie, długie i nieprzewiewne ubranie. Dla bardziej wymagających oraz tych, którzy chcą spróbować swoich sił w porządnym mrozie dostępne są ubrania sportowe z nowoczesnych tkanin. Tak zwana bielizna termoaktywna, długie stroje kolarskie i nieprzewiewne, oddychające kurtki typu softshell sprawią, ze zapomnimy czym jest przenikający do szpiku kości chłód, który powoduje przepocona bielizna bawełniana czy grube warstwy getrów, spodni, koszulek, bluz, polarów i kurtek krępujących ruchy. Niestety takie ubrania są dość drogie, a na krótkie, niewyczynowe wycieczki z pewnością wystarczą dotychczasowe zasoby garderobiane. Trzeba tylko pamiętać o rękawiczkach na dłonie i grubych skarpetach na stopy, bo te części ciała są wyjątkowo narażone na wychłodzenie podczas jazdy.

Dokąd to?

Planując wycieczkę trzeba jeszcze uwzględnić to, że dni rzeczywiście robią się coraz krótsze, a jazda w warunkach jesienno-zimowych jest trochę wolniejsza. W wietrzne dni lepiej nie wybierać się na otwarte przestrzenie, jeśli nie czujemy się na siłach żeby stawiać czoła stałemu silnemu wiatru. Wiele przyjemności może sprawić jazda po lasach, gdzie jest on mniej dokuczliwy. Przed deszczem czy śniegiem ochroni nas prognoza pogody. Jesienią i zimą aura jest jednak mniej zmienna pod tym względem niż latem. Na mokre, błotniste szlaki najlepszą radą są błotniki zakrywające jak największą część obwodu koła.
Zdaję sobie sprawę, że największym problemem z aktywnością jesienną jest ogólne zniechęcenie do wychodzenia z ciepłego domu. Ale może to jest właśnie sposób na przetrwanie do wiosny bez stanów  osłabienia, zniechęcenia do życia czy depresji. Warto chociaż raz się zmusić, wyjechać na krótką wycieczkę żeby przekonać się, że jest to możliwe.

MW